-
Kurwa. Co za gówno piłam? - kobieta powoli otworzyła zapuchnięte
oczy. Pajęczyna w rogu, pokryta kurzem na chwilę przykuła jej
uwagę. Ostrość wzroku powoli wróciła i teraz dostrzegła w niej
martwego pająka. Stęknęła i usiadła doprowadzając tym do
rozhuśtania się pomieszczenia. Jęknęła dostrzegając pustą
butelkę.
-
Kurwa. - ponownie zaklęła. Zrezygnowała z wstawania i tylko
spuściła bose stopy z łoża. Dotyk chłodnej podłogi dał złudne
uczucie ulgi. Świat zawirował i wczorajsza baranina rozpoczęła
powrotną drogę w górę. Wciągnęła głęboko powietrze kilka
razy aby powstrzymać torsje.
-
Cholera. Pić. -
Zwlekła
się wreszcie z posłania i naga podeszła do miski. Podniosła dzban
z wodą i upiła kilka łyków a resztę wylała sobie na głowę
pochyliwszy się nad misą. Lodowata woda ściekała po twarzy i
brudnych posklejanych włosach, zmywając otępienie. Chłód i
wilgoć przyniosła chwilowe wytchnienie. Powoli ubrała się i
wyszła z pokoju. Znalazła się w ciasnym ciemnym korytarzu karczmy,
z dołu słychać było głosy sali biesiadnej. Ruszyła do schodów
chwiejnym krokiem. Schody zdawały się być nie do przebycia i
groziły potłuczeniem się o ile nie poważniejszym uszkodzeniem
ciała. Sala powitała ją gwarem i zapachem podłego żarcia. Z
trudem w tłumie gości odnalazła swoich kompanów. Yosa dostrzegła
ją pierwszy i z dzikim uśmiechem na lekko tępej twarzy podniósł
rękę. - Hej tu jesteśmy. - zawołał wstając aby kobieta go
dostrzegła. Shiva opadła ciężko na ławę obok Yosy. - Dajcie się
napić bo zdechnę. - Wypluła z siebie. Yosa podstawił jej
natychmiast kufel ociekający pianą. - Mam tu dla ciebie kufelek. -
klepnął ją w szerokie plecy. Kobieta jęknęła bo wstrząs
przypomniał baraninie o chęci powrotu na światło dzienne.
Skrzywiła się i szybko, duszkiem opróżniła połowę kufla.
Odstawiła go ocierając wierzchem dłoni usta. Ulga którą
przyniósł napój spowodowała że przebiegła wzrokiem po swoich
towarzyszach od kielicha i miecza. Z każdym z nich łączyły ją wspomnienia. Kufel ponownie powędrował do
góry.
-
Nie przejdziecie skurwysyny! - Shiva stała na szeroko rozstawionych
nogach dla zachowania równowagi. Ciężki, dwuręczny miecz trzymała
oparty czubkiem, obficie schlapanego krwią ostrza o ziemię.
Taranidzka piechota stała niezdecydowana, a wał straszliwie
porąbanych trupów nie zachęcał ich do kolejnego ataku. Cofnęli
się z mostu na pozycję wyjściową. Shiva splunęła na ziemię z
pogardą. - Tchórze. - Uśmiechnęła się dziko i gwizdnęła na
palcach. - No dalej tylko na tyle was stać. Taranidzi przegrupowali
się i do przodu wyszło kilku strzelców uzbrojonych w kusze.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i zatrzasnęła przyłbicę. Kiedy
kusznicy ruszyli do przodu z tyłu Shivy wyjechał konno Yosa. - Hej
moczymordo wskakuj. Wygrałaś zakład a nawet przekroczyłaś czas o
dwie godziny. Nasi się wycofali za bród. - Yosa podał ramię
zaskoczonej Shivie, która dopiero po chwili zareagowała. Obydwoje
oddalali się na ciężkim Karnadzkim rumaku, żegnani jękiem
niecelnych bełtów z kusz.
-
Stary kapitan patrzył na Shivę z szeroko otwartymi oczami. - Więc
to chodziło o zakład? Możesz mi powiedzieć o co się
założyliście? - Shiva powoli sączyła cienkie piwo z drewnianego
kufla. Dało się wyraźnie słyszeć dźwięk przełykanego płynu.
Złocista kropelka wydostała się z naczynia i spłynąwszy z kącika
ust zawisła, lekko drżąc na brodzie. Stary kapitan powoli podniósł
dłoń i potarł nią w zakłopotaniu czoło. Wreszcie dziewczyna
odstawiła z hałasem puste naczynie na blat chwiejącego się stołu
i beknąwszy głośno starła odrobinę z brody wierzchem dłoni.
Kapitan opuścił rękę. - O co się założyliście Shivo? -
Dziewczyna ponownie beknęła nie zasłaniając nawet ust, po czym
cmoknęła ze smakiem oblizując wargi. Popatrzyła na mężczyznę i
powiedziała. - O piwo. A dokładnie o kufel piwa. -
c.d.n.
Ha ha ha ha ha! O piwo!! Ha ha ha! Idealny obraz tej postaci!
OdpowiedzUsuńJesteś ojcze genialny! To cała Shiva! Świetne!
Pisz szybko dalej bo nie mogę się juz doczekać!
Zrobiłam reklamę u mnie na infolinii :))
Usuń